środa, 21 października 2009

21.10.2009 godz. 4.45 – W drogę ku wielkiej przygodzie

Godzina nieludzka, ale cel wspaniały. Cala ekipa letnia zbiera się na warszawskim Okęciu. Część zimująca jest już na pokładzie „Polar Pioneer’a” i płynie w kierunku Mar del Plata w Argentynie. My lecimy samolotem, aby się do nich dosiąść. Lecimy do Frankfurtu, tu przesiadka na samolot do Buenos Aires, do którego dolatujemy po, bagatela 13,5 godzinach nieprzerwanego lotu. Busik do hotelu. Tutaj poznajemy dobrego ducha naszych wypraw, organizatora wszystkich połączeń lotniczych, lądowych oraz osobę, która po prostu jest odpowiedzialna za załatwienie nam noclegu – Ewę Janiak, Polkę mieszkającą od wielu lat w Buenos Aires i prowadzącą tu biuro turystyczne. Polecamy -- www.aga.tur.ar
Rankiem udajemy się na dworzec autobusowy i bardzo komfortowym autobusem jedziemy się do Mar del Plata. Tutaj wita nas następna dobra dusza, współpracujący z Ewą, Wojtek. Do hotelu i na spacer po mieście oraz typowe argentyńskie jedzenie – wołowina, czyli ASADO przyrządzona w Parilla (na opalanym drewnem grillu). Pyszności! Następnego dnia, do południa czekamy na statek, który ze względu na pogodę buja się na redzie w oczekiwaniu na pilota. Po południu podróż do portu i już jesteśmy przy burcie Polar Pioneer’a. Witamy się z reszta ekipy i od razu do pracy! Przeładowujemy, przy pomocy rosyjskiej załogi statku, część naszych zapasów żywności, zakupionych w Argentynie.
Wieczorem kolacja z ASADO i czerwonym winem w jednej z najlepszych, poleconych nam, restauracji w mieście. Koło południa następnego dnia wypływamy już w kierunku Antarktyki.
Na statku, jak to na statku, gdy płynie się jako pasażer; rytm dobowy wyznaczany porami posiłków. Wszyscy maja więcej czasu na spanie, nadrabianie zaległości w literaturze, nie tylko pięknej i na wzajemne poznanie się. Nuda, nic się nie dzieje... Muszę dodać, że z Argentyny zabraliśmy ze sobą Ewę, która pomagając od lat Polskim Wyprawom, szansy na zobaczenie Stacji jeszcze nie miała. Płynie z nami, zostanie na czas przeładunku, po czym wróci do Ushuaia wraz z opuszczającymi Stację naszymi poprzednikami z 33. Wyprawy.
Wszyscy odnieśliśmy wrażenie i mamy wielką nadzieję, że miejsce się Ewie spodobało i wróciła do Argentyny z mnóstwem fajnych wspomnień.

Po kilku dniach, 31 października oczom naszym, wśród delikatnej mgły i padającego śniegu, ukazuje się cel naszej wyprawy – Wyspa Króla Jerzego.


Pierwszy rzut oka na Wyspę Króla Jerzego


Drugi rzut oka na Wyspę i pierwszy na Stację


Stacja " w oddali"

Schodzimy na ląd, witamy się z załogą Stacji i od razu przystępujemy do rozładunku kajut i ładowni. Około 50 ton sprzętu i bagażu i 170 ton paliwa!!! Robota na kilka dni. Z przydziału i doświadczenia zdobytego na swojej poprzedniej wyprawie trafiam na PTS’a jako załoga. Potem ze względu na to, że przemoczyłem buty, a drugie, zapasowe służbowe oraz wszystkie prywatne były jeszcze na statku i nieprędko miały się pojawić na lądzie, a miałem tylko letnie buty trekkingowe, siadam jako kierowca skutera śnieżnego i jeżdżę przez pełne dwa dni przewożąc towar spod latarni morskiej do Hali nr.1. Praca sympatyczna, jeżeli chodzi o możliwość jeżdżenia skuterem, ale ciężka, bo najpierw trzeba było sanki/przyczepę załadować, wraz z innymi ludźmi, a potem rozładować. Potem znów trafiam na PTS’a i tak już na zmianę, przez 4 długie dni. Ręce wyciągnięte do kolan, mięsnie ponaciągane, pot i ogólne zmęczenie, a wszystko to przy kapryśnej antarktycznej pogodzie, silnym wietrze i padającym śniegu. Skóra zmarznięta, popękana od wiatru i mrozu; dochodzi do siebie przez kilka następnych dni. Uroki pracy na Polskiej Stacji Antarktycznej. :-)

wtorek, 20 października 2009

"ARCTOWSKI"


„ARCTOWSKI” - trudno napisać mi o tym miejscu cos bardziej odpowiedniego niż to, co zrobili ludzie, którzy znają to miejsce od podszewki i którzy stanowią dla mnie ogromny autorytet w dziedzinie wiedzy na temat 6. Kontynentu. Pozwolę sobie, zatem zacytować, za oficjalnym źródłem, jedynym istniejącym, czyli stroną internetową Stacji i Zakładu Biologii Antarktyki PAN:

„Polska Stacja Antarktyczna imienia Henryka Arctowskiego, powszechnie nazywana “Arctowski” znajduje się po drugiej stronie naszego globu w archipelagu Szetlandów Południowych, na wyspie Króla Jerzego zaliczanej wraz z całym archipelagiem do klimatycznej strefy morskiej Antarktyki (patrz: warunki klimatyczne). Miejsce to jest odległe od Polski o ponad 14 tys. km (patrz: odległości od Stacji).

Opiekę logistyczną i merytoryczną nad Stacją "Arctowski" sprawuje Zakład Biologii Antarktyki PAN - kontynuator prac i tradycji Zakładu Badań Polarnych Instytutu Ekologii PAN, od którego został odłączony wraz ze Stacją "Arctowski" w 1992 roku.

Zakład Biologii Antarktyki koordynował przez wiele lat na półkuli południowej część Polskiego Narodowego Programu Polarnego wyznaczonego przez Komitet Badań Polarnych PAN. Obecnie uczestniczy w wielu programach IV Międzynarodowego Roku Polarnego (IV IPY). Na stacji prowadzone są badania w dziedzinie oceanografii, geologii, geomorfologii, glacjologii, meteorologii, sejsmologii i przede wszystkim biologii i ekologii oraz nieprzerwanie prowadzone są obserwacje monitoringowe: ekologiczne, glacjologiczne i meteorologiczne.

Adres pocztowy:

"ARCTOWSKI" – Polish Antarctic Station
via Chilean Base „TTE R. Marsh”
Punta Arenas
CHILE

Telefony:
tel.: 0-22 398-31-49 (NOWY)

tel.sat.(1): 0-0870 761-673-910 (MiniM)
tel.sat.(2): 0-8816 41-41-78-58 (Iridium)
fax.sat.: 0-0870 761-673-911 (MiniM)


Jeżeli chcecie dokładnie wiedzieć, gdzie znajduje się JEDYNA na półkuli południowej, najdalej położona od kraju polska placówka naukowa, zapraszam do kliknięcia w ten link

poniedziałek, 19 października 2009

Blog?

Skąd pomysł na blog? – zauroczenie miejscem, pragnienie kontaktu z rodziną i przyjaciółmi oraz chęć i możliwość przybliżenia tego wspaniałego miejsca oraz popularyzacja wiedzy o tym niesamowitym miejscu wśród jak największej ilości osób. Kilka minut dziennie to wiele, wiele radości również, a jednak tak nie dużo...

Dlaczego Antarktyka?

Dlaczego Antarktyka? – Wiele lat temu, trafił tu mój serdeczny przyjaciel. Z jego opowiadań, relacji i zdjęć, które przywiózł, zrodziła się chęć, a później pragnienie zobaczenia tego miejsca... tak naprawdę jednego z niewielu na naszej planecie, które jest nietknięte jeszcze poważnie przez człowieka i które potrafi odkryć swoje piękne, surowe i jakże nieprzewidywalne oblicze.

W 2003 roku, na wiosnę, dostałem propozycje wyjazdu do Antarktyki, do Stacji Antarktycznej Polskiej Akademii Nauk im. H. Arctowskiego. Celem mojego wyjazdu była naprawa dachów na głównym budynku Stacji, zerwanych przez wiatry, a nadwyrężonych latami użytkowania. Druga część moich obowiązków to zabezpieczanie i asystowanie przy nurkowaniach prowadzonych przez pracowników Zakładu Biologii Antarktyki PAN, będących uczestnikami 28. Wyprawy. Pojechałem wraz z kolegami z Warszawskiego Klubu Podwodnego „KRAB”. Pojechalem... i zauroczyła mnie Antarktyka!!!

Poza tym; nieprzewidywalność pogody, jej surowość. Surowe piękno okolicy i przyrody, ich dzikość, gatunki, których nie ma nigdzie indziej, a w zoo to chyba nie chciałbym ich oglądać. No i coś, co delikatnie łechce ludzką próżność – nobilitacja z przebywania w TAKIM miejscu i w dość „elitarnym” gronie... niewielu rodaków TU było!

Gdy, w roku 2009, odebrałem telefon z ZBA z kolejną propozycją wyjazdu na Stację... serce ponownie zabiło mocniej. Dzięki zrozumieniu i życzliwości rodziny, przyjaciół oraz moich przełożonych (PORR POLSKA S.A. – bardzo dziękuje!) udało mi się! JESTEM TU ZNOW!

Status prawny bloga

Niniejszy blog prowadzony jest, za wiedzą i zgodą Kierownika 34. Polskiej (Z-cy Dyrektora do Spraw Logistyki ZBA). Autorzy zamieszczonych zdjęć wyrażają zgodę na ich nieodpłatną publikację.
Link do oficjalnej strony internetowa Zakładu Biologii Antarktyki Polskiej Akademii Nauk.