poniedziałek, 30 listopada 2009

Andrzejki

Tradycyjne wrożby... piękne pogańskie obyczaje... sympatyczny wieczór... wiele radości...



sobota, 28 listopada 2009

PIERWSZE NURKOWANIE

Pierwsze nurkowanie odbyło się dopiero dzisiaj przed południem. Wcześniej nie było zupełnie pogody. Wiaterek, fale, chmury... ogólnie kiepsko. Dzisiaj wstaliśmy, słonko ładnie świeci, jesteśmy cudownie wypoczęci, morze jak stół, trwa przypływ... nurkujemy! Po śniadaniu odpoczynek, zebranie sprzętu do kupy, na sanie, przebieramy się i wraz z Anią jako obstawą jedziemy na Jedynkę - tam gdzie zbiornik z paliwem. Założenie - testowanie sprzętu Mares’a, sprawdzenie, ułożenie i podociąganie wszystkich "patentów", które zrobiliśmy. Dodatkowo, trzeba rozruszać organizm! Gdy się już ubieraliśmy to pojawił się mały lampart morski! Pokręcił się chwilę, może 10 sekund i zniknął. To bardzo dobrze bo może to być dla nas, nurkujących, potencjalnie niebezpieczne zwierze. 10 minut po zniknięciu naszego gościa zanurzamy się.
Wszystko sprawdzilismy, podociagalismy i jeden komplet sprzetu już mamy gotowy do pracy! A do tego ile przyjemności! 10 minut do 20 metrów. A że był to test sprzętu, nie było okazji pozachwycać się pięknem podwodnej flory i fauny. Którymś następnym razem, na spokojnie!









Wieczorem spoglądam przez okno i widzę, jak na wysokości dachu, przed jednym z okien do jadalni, zgromadziło się kilka pingwinów. Sięgam po aparat i... ledwie zdążam przełączyć na opcję robienia filmów....

czwartek, 26 listopada 2009

Święto Dziękczynienia

W Polsce to święto nie jest ani dobrze znane ani obchodzone. To święto Amerykanów i bardzo dla nich ważne! Z tej okazji zostaliśmy zaproszeni na amerykańską stację na świąteczny obiad. Trzy osoby pojechały na nartach biegowych i skitour'ach wcześniej, a my z Tomkiem we dwóch, wraz z Kasią i Zosią, pojechaliśmy później skuterami.
Radości z takiej jazdy jest co niemiara, a i śmiechu tym razem było mnóstwo, bo zaledwie po jakiś dwóch minutach jazdy z Zosią jako pasażerką... leżeliśmy w śniegu! :-) Jechałem powoli, śnieg mięciutki, teren pochyły... niewybalansowałem odpowiednio skutera i powolutku, powolutku... zaczęliśmy się przewracać! Prędkość zerowa prawie, także nikomu nic się nie stało, skuter też cały! Odrobina śmiechu i w dalszą drogę. Przejechaliśmy skuterami przez lodowiec Ekologii i zostawiliśmy je około kilometra od Copy. Dalej na piechotkę. Trochę męcząco bo śnieg głęboki, ale doszliśmy w jakieś 20 minut. Na Copie byli już nasi.
Oficjalny obiad na 11 osób, w małej chatce w środku pingwiniska. Byliśmy tylko my, bo ze względu na obowiązki oraz pogodę, ani Brazylijczycy ani Argentyńczycy nie dotarli. Indyk, nadzienie, puree ziemniaczane, specjalne sosy, wszystko bardzo dobrze przyrządzone! Jedzenie smaczne, atmosfera mila, ludzie przesympatyczni. Około 22 zabieramy się do domu.

Oficjalny obiad świąteczny
Tablica z której amerykanie uczą się podstaw polskiego
Pamiątkowe zdjęcie

środa, 25 listopada 2009

Miało być nurkowanie...

Pogoda znów nie dopisała. Wieje silny wiatr, fale duże. Z nurkowania do południa raczej nic nie będzie; jak się później okazało po południu także nie. Stwierdziliśmy, że jest to odpowiednia chwila na zrobienie kilku zdjęć podziękowania dla firm które wyposażyły nas w sprzęt nurkowy. Odpowiednie przygotowania i zabawa aparatem pod słońce, tak żeby było widać, że to naprawdę Antarktyka, a nie Hańcza zimą zajęło nam chwilę i sprawiło niemałą radość. W tym samym czasie, Ania robiła nam zdjęcia...




Po obiedzie przewozimy skuterami część mrożonek z tymczasowej, do docelowej chłodni. Pod Halą nr. 1 babramy się w błocie i dojechać ciężko, a pod chłodniami –20°C, skutery o mało nie zsuwają nam się ze skarpy wraz z topniejącym śniegiem.

Potem, po spełnionym obowiązku, jedziemy w trzy skutery, wraz z Mariuszem i Tomkiem, pod lodowiec, aby sprawdzić warunki śniegowe w tamtym rejonie. Jazda z dość dużą prędkością po mokrym, „szybkim” śniegu i do tego jeszcze pod i z górki daje naprawdę wiele radości i podnosi adrenalinkę!!!

Kiedy kończę pisać powyższe zdanie, jest 23.15 lokalnego czasu. Na dworze wiatr się wzmaga, w porywach osiągając do 30 m/s. Żaluzja w moim oknie bije o mocowania i trzeszczy tak jakby miała zaraz odfrunąć z połowa ściany!!! Cóż Antarktyka... A za oknem jest tak jak o tej porze roku w Warszawie o 15.00; zaczyna się robić szaro...

wtorek, 24 listopada 2009

Oszukani przez synoptyka!

- Jeżeli pogoda będzie dobra idziemy jutro na pierwsze nurkowanie! – Tak wczoraj zawyrokował Kierownik. Sprzęt gotowy, butle naładowane czyściutkim antarktycznym powietrzem, chęci ogromne... a pogoda nie dopisała. Po śniadaniu wsiadłem na skuter śnieżny i pojechałem na JEDYNKA POINT, popularną „Jedynkę”, miejsce naszego pierwszego potencjalnego nurkowania. Silny wiatr, fale wysokie, brzeg zawalony gruzem lodowym, a kierunek wiatru dopychający kolejne grudki lodu. Wracam, a nasz dyżurny meteorolog zapowiada, że po południu pogoda się poprawi! Po obiedzie, około 15.00 wiatr się wzmaga, fale wzrastają do prawie pół metra, chmury coraz niżej... O 18.15, po raz pierwszy widzę padający na Antarktyce deszcz... I jak tu wierzyć przepowiadaczom pogody! :-)

sobota, 21 listopada 2009

ORDEM E PROGRESSO

Od rana kręcimy się z Tomkiem po Szklarni, tam w tej chwili mieści się nasze „Centrum Nurkowe”. Tu mamy sprężarkę, kawałek podłogi na złożenie naszych skrzyń, wieszaki na automaty i skafandry oraz prysznic gdzie cały ten sprzęt możemy wymyć słodką wodą.
Tomek rozstawiał właśnie lunetę, którą znalazł w przepastnych czeluściach jednego z zakurzonych stacyjnych magazynków, przytknął do niej oko i powiedział – Chyba widzę dwa zodiaki płynące od strony FERRAZ’A! - (brazylijska stacja całoroczna, położona naprzeciw naszej w odległości 10 km). Wszyscy po kolei patrzyliśmy w okular i każdy widział dokładnie to samo – dwa pontony płynące idealnie w naszą stronę, prosto od brazylijskiej stacji. A w eterze cisza... Kiedykolwiek i jakkolwiek ktoś chce odwiedzić inną ze stacji, zapowiada się przez radio! Tutaj cisza! Nie to, żebyśmy, czy też którakolwiek z innych stacji odmówiła gościny, ale w dobrym tonie jest się „zaanonsować i poprosić o zgodę na odwiedziny”. Czekamy! Gdy oba zodiaki były już kilkaset metrów od brzegu, tuż na wprost laboratorium, w którym się akurat znajdowaliśmy, zaskrzeczało radio. Brazylijczycy! – Przypłynęliśmy „na ryby” i prosimy o zgodę na odwiedzenie waszej stacji! – Oczywiście, zapraszamy. Lądujcie przy latarni morskiej! Wraz z Tomkiem, szybciutko udajemy się do głównego budynku, łapiemy flagę Brazylii, która błyskawicznie wędruje na maszt i dwoma skuterami śnieżnymi pędzimy pod latarnię! Tomek wita się z szefem Brazylijczyków, Glenio Borges Da Silva, oraz towarzyszącymi mu dwoma członkami załogi i już po chwili wracamy na gorącą herbatę do Samolotu. Drugi zodiak cały czas kręci się w pobliżu brzegu, a jego załoga zawzięcie wędkuje.
Rozmowa zapoznawcza trwa kilkanaście minut i pierwsze kontakty z ekipą brazylijską zostają zawiązane. Na ich stacji na zimowaniu zostanie 16 osób, w tej chwili na stacji jest około 40, a cały czas w pobliżu pływają dwa ich okręty hydrograficzne - ARY RONGEL oraz nowy ALMIRANTE MAXIMIANO z około 200 osobami załogi i naukowców!!!
Mija około 30 minut i Brazylijczycy odpływają. Czekamy na następne spotkanie. Może tym razem to my ich odwiedzimy z znienacka! :-)
Szef brazylijskiej stacji "FERRAZ" Glenio Borges Da Silva oraz szef "ARCTOWSKIEGO" Tomasz Janecki

piątek, 20 listopada 2009

Sprężarka gotowa!

Szykując się do pierwszego nurkowania, które być może wkrótce nastąpi, przeczyszczona i sprawdzona została dokładnie sprężarka. Mała sprężarka przenośna, jaką przywieźliśmy ze sobą na Stację, jest w stanie naładować butle 15 litrową od 0 do 220 atmosfer w niecałe 35 minut. Na zmianę, wykonując inne prace, napełniliśmy i przygotowaliśmy wszystkie 6 butli.

środa, 18 listopada 2009

Przodownicy...

Na trzy dni przed terminem, wspólnym wysiłkiem pracowników naukowych i technicznych, zmontowana została nowa kabina prysznicowa!!! Kabina powstała w naszych zakładach jest najnowocześniejszą kabiną prysznicową w okolicy! Urządzenie posiada własne, autonomiczne oświetlenie, urządzenie do masażu stóp, bicze wodne oraz podłączenie do radia i (co najważniejsze pod prysznicem) możliwość odbierania połączeń telefonicznych!
Odbioru nowej kabiny prysznicowej dokonał sam towarzysz Kierownik Techniczny! Brawo!
Nasi budowniczowie nie osiadają jednak na laurach i już podjęli nowe wyzwanie! Na dzień przed terminem pierwszego, próbnego mycia ciała przez przypadkowego obywatela, dorobić również brakującą szybę drzwi suwanych!!!




Na zdjęciach powyżej zmęczeni przodownicy pracy...
Zadowolony Kierownik Techniczny po odbiorze!!!

Ładnie...

Pogoda wspaniała. Słonce mocno praży, wiatru prawie nie ma, a jedyne jego powiewy przynoszą znajomy „zapach” z rozbudowującego się pingwiniska pingwinów Adelie. W Cieśninie Bransfielda, na wejściu do zatoki widać powoli przesuwające się góry i górki lodowe. Niektóre olbrzymie góry stołowe mają po kilkaset lub nawet ponad kilometr długości!!! W naszej zatoczce, tuż przy Stacji, po odpływie widać growlersy (kilkumetrowej średnicy odłamy lodu) osiadłe na dnie. Wokół widać pingwiny; Adelie, antarktyczne i białobrewe, powoli ciągnące do swoich kolonii.
Typowe popołudnie w antarktycznej scenerii...

Widok z "Samolotu" w kierunku na otwarte morze, na cieśninę Bransfielda
Widok z "Samolotu" na "Meteo" i latarnię morską

wtorek, 17 listopada 2009

Kino "Arctowski" zaprasza!

A może zanim się udamy na spoczynek, do kina??? NIEMOŻLIWE? Nic bardziej mylnego! Duży ekran, laptop, rzutnik multimedialny i płyta z bogatej kolekcji stacyjnej... i zapraszamy przed ekrany! I reklam tyle nie trzeba oglądać... :-)
Kino "Arctowski" zaprasza! :-)

Znowu boli...

Są takie dni, gdy się zastanawiamy, dlaczego nas wszystko boli?!! Tu lupie, tam strzyka, gdzieś ciągnie i generalnie czujemy się bez sił.... Dzisiaj akurat jestem pewny przyczyn... Przerzuciliśmy ręcznie ponad 25 ton cementu, żwiru i piasku przeznaczonego na fundamenty nowej stacji paliw.
Czemu? Śnieg zaczyna się już powoli topić i rozpuszczająca się woda, kiedyś wedrze się do hali gdzie przyszły beton jest składowany obecnie. Z miejsca, w którym leżał, przenieśliśmy całość na palety, dużo wyżej, tak, aby był całkowicie bezpieczny. Tak, że, po dzisiejszym dniu... podwójna dawka magnezu i ciepły prysznic!

poniedziałek, 16 listopada 2009

Rusza ekipa naukowa w refugium na LIONS RUMP!

Tak jak było umówione, przed południem, w zatoce pojawia się okręt marynarki wojennej Argentyny „AVISO A.R.A SUBOFICIAL „CASTILLO””, podejmuje na pokład ponton z dwójka naukowców, rzeczami osobistymi i zaopatrzeniem. Wraz z nimi rusza 4 osobowa ekipa techniczna, która udaje się do refugium, celem przygotowania go do mieszkania i pracy. Okręt „podwiezie” ponton i ludzi do sąsiedniej zatoki, a pod wieczór, jeżeli pogoda pozwoli, zabierze go z powrotem wraz z ekipą techniczną w stronę „Arctowskiego”.
Na LIONS RUMP prowadzony jest, już drugi sezon z rzędu, monitoring ekologiczny populacji pingwinów oraz przebywających tam czasowo słoni morskich, fok Weddella i uchatek.
Z dwójką naszych naukowców zobaczymy się pewnie dopiero na Święta Bożego Narodzenia. Trzymajcie się!

niedziela, 15 listopada 2009

Turystyczna niedziela :-)

Niedziela, oficjalnie dzień wolny. Przy pracy tylko dyżurny na „Agregatach” i drugi w kuchni, pilnujący ogólnego porządku. Zawsze w takich chwilach, podpowiada to doświadczenie osobiste z mojej poprzedniej wyprawy, zjawiają się statki z turystami! No i wtedy to już niestety wypoczynku nie ma!!! Tym razem przypłynęły dwa; M/V FRAM i CLEILA II. Pierwszy zrzucił na lad 200 turystów, drugi już tylko 40! Kilka godzin pracy, ale też pierwsze kontakty i rozdane stemple do paszportów. Zadowoleni „klienci” rzecz święta!

sobota, 14 listopada 2009

CASTILLO

Do zatoki wpływa okręt marynarki wojennej Argentyny „AVISO A.R.A SUBOFICIAL CASTILLO” birący udział w mieszanym argentyńsko-chilijskim patrolu wód antarktycznych. W razie potrzeby albo jakichś kłopotów, Argentyńczycy chętnie służą pomocą.
Na ląd schodzi dowódca okrętu JOSE ALBERTO MARTI GARRO oraz szef nurków, a jednocześnie zastępca komendanta argentyńskiej Stacji „JUBANY” Federico Carbone.
W bardzo milej atmosferze, przy polskim piwie oraz dźwiękach muzyki poznajemy się i rozmawiamy. Jutro, Argentyńczycy godzą się nam pomoc w transporcie naszych naukowców w inny punkt wyspy.


Kapitan "CASTILLO" Jose Alberto Marti Garro oraz Kierownik 34. Wyprawy Tomasz Janecki przed wejściem do głównego budynku Stacji

FLAGA Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy nad ARCTOWSKIM !!!


Nad „Arctowskim” załopotała dziś, po raz pierwszy flaga Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Po raz pierwszy i... szczególny! Jesteśmy najdalej położonym od Polski sztabem WOŚP, a do tego pierwszym zagranicznym, który został zarejestrowany!!!
Pomysł na to, aby Wielka Orkiestra zagrała w tym miejscu kiełkował niezależnie w głowach Tomka Janeckiego i mojej. Kilka chwil rozmowy, dyskusja, decyzja i... JEST!!! A że uda nam się „zagrać dla dzieciaków” na takim odludziu jest pewne – nigdzie nie ma ludzi o tak naprawdę niesamowicie gorących sercach jak tu!!! :-) SIĘ MA!!!
Więcej informacji przeczytacie tutaj oraz przede wszystkim tutaj!

piątek, 13 listopada 2009

Pierwszy statek z turystami!

Do zatoki wpływa, pierwszy w tym sezonie letnim, statek z turystami. Jest nim „CLIPPER ADVENTURER”. Statek kręci się kilka godzin po zatoce, wysadza ekipę narciarską na tzw. „ski operations” w pobliskim fiordzie EZCURRA, po czym 27 turystów schodzi na ląd by podziwiać naszą Stację.
„Clipper Adventurer” znalazł się w naszej zatoce całkowicie przypadkiem. Nie było go w wykazie statków mających dopłynąć w „nasze rejony”. Wszystkim rządzi jednak, bardzo często, przypadek... jeden z pasażerów złamał nogę i musiał zostać odstawiony na chilijską stację „E.FREI”.

poniedziałek, 9 listopada 2009

Znalezisko

Kolejny dzień spędzony na przewożeniu i układaniu przywiezionych dóbr. Jednocześnie, druga ekipa mozolnie odkopuje chłodnie na warzywa i owoce. To kluczowa rzecz dla nas; o ile smaczniejsze są świeże, a nie puszkowane warzywa czy owoce!
Kierownik Stacji, który jest również Inspektorem Państwowej Straży Pożarnej, sprawdzał stare i rozstawiał nowo przywiezione gaśnice. Legalizacja się kończy i co roku kilka gaśnic się wymienia. Wśród kilkudziesięciu gaśnic znajdujących się na Stacji znalazł halonową gaśnicę, pamiętającą jeszcze czasy 1. Wyprawy!!! Okazało się, że gaśnica jest jeszcze „na chodzie”! :-)
Jak to od dawna wiadomo; zimno konserwuje!!!

niedziela, 8 listopada 2009

Praca... codzienna praca

Jak wygląda praca na Stacji? Zwyczajnie... na przykład tak:

Przewóz i przeładunek zapasów
Porządki oraz układanie nowych zapasów w "magazynie mącznym"
Wyrób pieczywa - wygniatanie ciasta
Naprawa uszkodzonego skutera śnieżnego
Prace w warsztacie mechanicznym

sobota, 7 listopada 2009

TERMINOLOGIA!!!

Zdaję sobie sprawę z tego, że dla zdecydowanej większości czytelników, terminologia, której używam w stosunku do miejsc oraz nazw miejsc na Stacji i okolicy (Jedynka, Samolot, Agregaty, Demay, Puchalski, Copa, etc.), nic Wam nie mówi. Są to faktyczne nazwy geograficzne oraz nazwy zwyczajowe używane od lat na Stacji. Aby przybliżyć je Wam, będę starał się opisywać część z tych miejsc. Na początek jednak zapraszam tutaj oraz tutaj.

Pierwsza „wolna” sobota... i Amerykanie

Przez ostatnie dni, ponieważ pogoda się odrobinkę „ustatkowała”, przerzucamy nasz świeżo przywieziony dobytek z miejsca tymczasowego składowania, Hali nr. 1, do miejsc docelowych. Zwyczajowo, w soboty pracujemy do obiadu, ale dzisiaj, ze względu na wytężone kilka poprzednich dni, zwalniamy tempo i każdy może zająć się organizacją własnego otoczenia i dobytku.
Wieczorem pojawiają się także Amerykanie z pobliskiej letniej stacji terenowej PETER J. LENIE, położonej na dużej „plaży”, przez co popularnie zwanej „Copacabana”. Określenie „Amerykanie” też nie jest tutaj do końca trafne; raczej „Amerykanki”, bo obecnie na Copie przebywają 4 kobiety, pod kierownictwem Sue Trivelpiece. Sue, wraz ze swoim mężem Wayne’m, przyjeżdżają na Wyspę, co roku, od 30 lat!!!
Copacabana jest stacją letnią (3 budyneczki), bez bieżącej wody (wytapia się ją ze śniegu), posiada ogrzewanie gazowe, zasilanie jest z małej turbiny wiatrowej i paneli słonecznych, a znajduje się tuz przy pingwinisku Gentoo. W komfortowych warunkach lato może spędzić tam około 6 osób. W okolice Arctowskiego, Amerykanie przychodzą badać pingwiny Adelie i skuły oraz skorzystać z pralki i bieżącej wody. :-) Mają u nas swój pokój i są bardzo mile widzianymi gośćmi. Tak też jest i tym razem.

środa, 4 listopada 2009

Pożegnianie 33. Wyprawy

Od poprzedniego popołudnia na dworze szaleje śnieżyca. Wiatr smaga okrutnie, a śniegu nie nadążą się nawet strzepywać z ubrania. W tych warunkach, przy widoczności ograniczonej do kilku metrów, nasze skutery, prowadzone przez Tomka i Mariusza, odwożą członków wracającej do kraju, 6 osobowej załogi 33. Wyprawy, na „JEDYNKĘ” gdzie czeka na nich już rosyjski zodiac. Udaje im się szczęśliwie dotrzeć na pokład statku, a skutery bezpiecznie docierają pod „Samolot”.
Cały dzień pada śnieg, a wiatr nawiewa go formując zaspy i zasypując wszystko. Do tego stopnia, ze próbujący wyjść z budynku ludzie wyłamują drzwi, a żeby nas uwolnić, musiał przyjść dyżurny z "Agregatów" z łopatą. :-)
Przy odkopywaniu drzwi „zapasowych”, od pomieszczenia segregacji śmieci, zdarza się, że odkopujący ześlizguje się z zaspy i wraz z drzwiami wpada do środka wyłamując zawias z podpróchniałej już ościeżnicy. Pierwsza robota dla budowlańca! :-)