wtorek, 1 grudnia 2009

SZTORM I ZAMIEĆ!!!

Już trzeci dzień wieje silny wiatr i sypie śnieg! Na zatoce sztorm! Fale dochodzą do 3 – 4 metrów, rozbijając się i przelewając w spektakularny sposób o growlersy i przybrzeżne skały SHAG POINT.
Miejsca, gdzie przy normalnym stanie wody można przejść suchą nogą, teraz znajdują się dobre pół metra poniżej jej lustra. Wiatr wieje nieprzerwanie z prędkością ponad 20 m/s, w porywach osiągając do 35 m/s, wprost z otwartego oceanu, z kierunku S i SE.
Niestety, w taka pogodę nie ma zbyt dużej możliwości robienia zdjęć, nie mniej jednak kilka znajdziecie tu

Kilku godzinna przerwa w śnieżycy. Ruszam z aparatem pod latarnię, aby przynajmniej częściowo zobaczyć na własne oczy siłę przyrody i moc żywiołów. Przy okazji oczywiście robię kilka fotek. Wszystko w śniegu i lodzie:



Pigwin białobrewy przy naszych zodiac’ach, skacze po zlodzonych kamieniach.
Centrum Informacji Turystycznej vel „Sklepik” i latarnia morska całe w śniegu i lodzie.
Na górze po lewej stronie – całkowicie zasypane pingwinisko
Fale rozbijają się o osadzone przy brzegu growlersy.
Zasypany budynek główny – „Samolot” – zaspa po prawej sięga dachu, całkowicie zasłaniając okno na korytarzu.

Kilkukrotnie „wykopujemy” się z budynków. Cały czas ktoś jest „na dyżurze” z łopatą i raczej nie wychodzimy z budynków pojedynczo. Praca utrudniona do granic możliwości!

1 grudnia, około 11.30, nagle, bo meteorolog mówił, ze uspokoi się dopiero wieczorem, wiatr słabnie i przestaje sypać śnieg . Odczuwamy jeszcze drobne podmuchy, ale to już nie to samo co było. :-)

Tak mniej więcej wyglądało po sztormie; przez te skałki, woda rozbijała się i przelewała górą.


Wychodzimy przed budynek żeby odkopać wejście i porobić zdjęcia. Nagle słyszymy, a w kilka sekund później widzimy śmigłowiec, który zatacza koło nad naszą Stacją. To Chilijczycy! Kilka dni wcześniej dostaliśmy wiadomość, że dołączy do nas, zgodnie z ustaleniami pomiędzy ZBA a jego odpowiednikiem z Chile, dwójka naukowców. Śmigłowiec ląduje na miękkim śniegu. Całe szczęście, że jest przystosowany do tego celu i ma pompowane płozy; jest to chilijski śmigłowiec marynarki wojennej startujący z lodołamacza „Oscar Viel”. Odbieramy naukowców i zapraszamy ich do środka. Nie będą mieli lekkiej pracy; są botanikami a wszystko przecież przykrywa kilkumetrowa warstwa śniegu...
Nasi goście trafiają do nas na krótko przed kolacją. Jemy wspólnie, a po kolacji już nie są dla nas Marely Cuba i Dario Navarette z Chile, ale po prostu Marylką i Darkiem... :-)
Warunki pogodowe i lądowanie śmigłowca wyglądało tak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz